środa, 10 grudnia 2008

Czasami...

Czasami się zastanawiam czego mam w sobie więcej: głupoty, szczęścia czy lenistwa? Okazuje się, że wszystkiego po trochu. No może z pominięciem lenistwa. Tego akurat mam w nadmiarze co widać po ocenach na koniec semestru, i chociaż co rok powtarzam sobie, że na następny semestr będzie już tylko lepiej i się zmobilizuję, to okłamuję sama siebie. Co do głupoty i szczęścia to osobna historia. Raz towarzyszy mi jedno oraz drugie. A tyczy się głównie biologii. Jak bym nie uważała sprawdzianu za spartolonego, to i tak potem nadzwyczajnym sposobem okazuje się, że mam 5. I nie mam pojęcia czy to z tego, że poszczęściło mi się, czy też że jednak zostało coś w głowie z poprzednich lat spędzonych w ławie szkolnej i nagle się obudziło. A może i to, i to? Pewnie coś w tym jest. Jedno jest pewne: zamiar zdawania biologii na maturze jest pewny. Pozostaje jeszcze zapytanie jaki poziom: podstawowy czy rozszerzony? No cóż... pokusiłabym się na rozszerzony, ale kto wie co mnie czeka? Kiedy patrzę na zadania z zakresu rozszerzonego...wymiękam. Z drugiej strony...czemu by nie spróbować? A może jednak mi się uda? Dobrze, że zostało trochę czasu. Może i go nie za wiele, ale zawsze coś. Czas pokaże jak zdecyduję.

1 komentarz:

Mgiełka pisze...

Hihi, rozszerzony, dasz radę słońce :*