wtorek, 30 grudnia 2008

Od tak.

HAPPYSAD - TAK BEZPIECZNIE

Pamiętasz to miejsce w piwnicy u dziadka
kiedy przychodziła jesień zrzucali tam węgiel i jabłka
i tam całowaliśmy się pierwszy raz

brałem wtedy Twoje ręce
i kładłem je sobie na twarz
a skronie pulsowały gęściej
gdy dłonie masowały lędźwia
no a na górze szalała burza
i wiatr z miejsca na miejsce przeganiał piach
kałuże wypiły podwórze do cna
a buda ganiała psa

no gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam

a kiedy przychodziła zima
i w mig czarno-biały robił się świat
lizaliśmy paprocie na szybach
a mróz trzaskał jak bat
no a jeśli wychylaliśmy nosa
to tylko na moment na staw
a coby rybom podać tlen
ale póki jeszcze był dzień wracaliśmy pod dach

no gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam

a na wiosnę i letnie dni radosne
pędziliśmy co świt na sad
i zwykle chichraliśmy się w głos
kiedy rosa łaskotała nas po stopach
podsadzałem Cię wtedy na wiśnie
i stamtąd strzelaliśmy do wron
tak, pestki to była nasza broń
pestki to była nasza broń
pestki to była nasza broń
a dom to schron był nasz

no gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam

a teraz, teraz to jest wojna
i dzień za dniem coraz bardziej kończy się świat
kolejna armia bogobojna nie wiedzieć czemu upatrzyła sobie nas
strzelają do nas jak do wron
tyle że z ostrej broni ze wszystkich stron
kwiaty we włosach potargał wiatr
jak smród po gaciach latał za nami strach

a my, a my to się nie znamy już prawie
czasem napiszesz coś zza oceanu
jakieś myśli ledwie poukładane
wrzucisz mi do skrzynki ze spamem

ale któregoś pięknego dnia
zaraz przed tym jak wszystko trafi szlag
sięgnę do pamięci dna
i stamtąd wyciągnę ten ślad

bo gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam?!
bo gdzie było nam tak bezpiecznie jak tam?!

piątek, 26 grudnia 2008

Czasem wiele się zmienia

Z biegiem lat wiele potrafi się zmienić. Zauważam to po sobie. Smak, gust, zachowania, ideały, priorytety. No, może bez priorytetów. Te u mnie sa bez zmian przez ostatnie kilka lat. Myślę, że każda wartość miała od początku dobre miejsce. Miłość, rodzina i przyjaciele - to one miały najwyższe pozycje. Uważam, że to niekiepski wybór na pierwsze miejsca. Powinniście mi zadać pewne pytanie: Dlaczego podchodzę do tego bloga tak filozoficznie? Bardzo trafne pytanie. Odpowiedź jest prosta: Bo tak. Bo tak lubię, bo to mi odpowiada, bo tak mówi mi serce, bo tak postrzegam świat. Ktoś mi broni? Nie. Ktoś ma coś przeciwko? Nie. Ktoś uważa, że to głupie? Być może ma rację. Nie mnie się spierać co kto lubi. Ważne jest to, co mi grało w duszy tworząc tego bloga. To nie było jedno uczucie. To była masa uczuć, cały splot. Radość, smutek, szczęście, żal, miłość, nienawiść...To one przyczyniły się do przelania myśli w słowa. To one kazały mi pisać to co czuję i to co myślę. To na tyle. Dziękuję.

Thanks for watching.

poniedziałek, 22 grudnia 2008

Wszystko to co mam

Naszło mnie. Takie moje małe, filozoficzne rozmyślanie. No, może to za dużo powiedziane. Jak by to powiedzieć... cały temat sprowadza się do tego by doceniać to co się ma. Ludzie nie doceniają co mają dopóki tego nie stracą... Ja już nauczyłam się doceniać. Wiem jak może boleć strata czegoś bez czego nie można żyć. Takie wydarzenie w życiu sporo uczy. Mnie tez najpierw musiało poężnie w dupę kopnąć żebym przejrzała na oczy. Teraz wiem, że posiadam więcej niż kiedykolwiek mogłabym prosić i z całego serca dziękuję za to.

WESOŁYCH ŚWIĄT

środa, 17 grudnia 2008

Słodki czas lenistwa...

...w sumie nie do końca. Święta nie stanowią przeszkody żeby zapowiedzieć masę sprawdzianów zaraz po nich. I za to po prostu kocham święta. Że niby czas odpoczynku i radości a tu tak naprawde dupa blada. Masa nauki. Żyć nie umierać. Pomijając wszystkie 'naukowe' aspekty świąt, to jednak w sumie cieszę się na ich myśl. Czemu? Bo wiem, że będą udane. A nawet lepsze niż zeszłe. Wystarczy, że tylko ja w głębi serca wiem czemu. Na samą myśl się uśmiecham. Taaak, te święta będą wspaniałe. Tego jestem pewna :)

niedziela, 14 grudnia 2008

Zakupoholizm

Tak. Tylko takim określeniem można nazwać wydarzenie jakie dzieje się w centrach handlowych. Masa ludu, przemierzająca ciasne przejścia, pragnąca kupić to samo w jednym momencie. Masakra. Nie dość, że trzeba uważać żeby ktoś nie zwinął Ci czegoś co akurat trzymasz pod ręką, to jeszcze trzeba posiadać umiejętność doskonałego unikania części ciała drugiego człowieka jaką jest łokieć. Dzisiejsze wydane pieniądze można uznać za sporą kasę. A i to jeszcze nie koniec bo wszystkiego nie mam. Święta to czas miłości i spokoju, ale też i masy wydanych pieniędzy. Chociaż podobno świątecznego nastroju nie mozna przeliczać na pieniądze. Prawda, ale gdyby nie było jednego to i drugie by szlag trafił. Mylę się?

"To jest czas
Kiedy wszystko jest łatwiejsze.
Krótki czas
Który nazywamy szczęście
Słodki czas
Kiedy mocniej bije serce
To jest czas
Piękny czas, lepszy czas"

sobota, 13 grudnia 2008

Weekend

Weekend - niby nic szczególnego a jednak się cieszę. "Dziecko uchachane, bo dziecko wreszcie odpoczywa" jak powiedziała moja koleżanka. To prawda. Czas wypocząć. Wielkimi krokami zbliżają się świeta. Czas wewnętrznego spokoju, radości i białego puchu :) Mam nadzieję, że spadniego dużo (i bynajmniej nie życzę źle drogowcom). Po prostu lubię śnieg. I robić aniołki na śniegu ;) Cieszy mnie myśl, że niedługo zobaczę w swoim mieszkaniu płonącą kolorowymi lampkami choinkę. Odbiegłam od tematu. W sumie...nie do końca ten weekend taki wolny. Trochę nauki jest, ale nie tyle co zwykle. To duży plus. A jeszcze na koniec:

"Bo ja chciałbym móc nie musieć wierzyć
Że kiedyś to dostanę co mi się należy."

Ja już dostałam. I to chyba wszystko, o czym mogłabym marzyć. Najwspanialszy prezent na święta.

czwartek, 11 grudnia 2008

Podsumowanie roku 2008

Wielkimi krokami zbliża się koniec roku. Wypadałoby posumować czego dokonałam i co udało mi się spieprzyć. Więc tak. Męczę 2 klasę szkoły średniej. Wynik: mogło być lepiej gdyby nie wrodzone lenistwo. Ale to nie znaczy, że od razu jest katastroficznie. Jak co roku udowodniłam sobie, że mam garstkę swoich wspaniałych przyjaciół, którzy jeszcze raz pokazali mi, że we mnie wierzą i ze nadal mnie potrzebują. Magik, Mgiełka, Anuśka, Marcu, Winky - tak to Was mowa kochani. Poznałam też wspaniałego faceta, którego kochami na którym mi zależy. Cieszę się, że wszystko m isię ułożyło. Olek - jesteś dla mnie wszystkim. Jestem jeszcze z jednego powodu szczęśliwa. Powiększy m isię rodzina: dziewczyna mojego brata spodziewa się dziecka. Tak więc myślę, że rok 2008 moge uznać za udany i niezwykły. Mam nadzieję tylko, że rok 2009 okaże się równie dobry a nawet lepszy :)

środa, 10 grudnia 2008

Czasami...

Czasami się zastanawiam czego mam w sobie więcej: głupoty, szczęścia czy lenistwa? Okazuje się, że wszystkiego po trochu. No może z pominięciem lenistwa. Tego akurat mam w nadmiarze co widać po ocenach na koniec semestru, i chociaż co rok powtarzam sobie, że na następny semestr będzie już tylko lepiej i się zmobilizuję, to okłamuję sama siebie. Co do głupoty i szczęścia to osobna historia. Raz towarzyszy mi jedno oraz drugie. A tyczy się głównie biologii. Jak bym nie uważała sprawdzianu za spartolonego, to i tak potem nadzwyczajnym sposobem okazuje się, że mam 5. I nie mam pojęcia czy to z tego, że poszczęściło mi się, czy też że jednak zostało coś w głowie z poprzednich lat spędzonych w ławie szkolnej i nagle się obudziło. A może i to, i to? Pewnie coś w tym jest. Jedno jest pewne: zamiar zdawania biologii na maturze jest pewny. Pozostaje jeszcze zapytanie jaki poziom: podstawowy czy rozszerzony? No cóż... pokusiłabym się na rozszerzony, ale kto wie co mnie czeka? Kiedy patrzę na zadania z zakresu rozszerzonego...wymiękam. Z drugiej strony...czemu by nie spróbować? A może jednak mi się uda? Dobrze, że zostało trochę czasu. Może i go nie za wiele, ale zawsze coś. Czas pokaże jak zdecyduję.

wtorek, 9 grudnia 2008

Przemyślenia

Kiedy wstałam rano napadła mnie taka myśl. Co by było gdybym miała inne zainteresowania, co by było gdybym poszła inną drogą niż sobie obrałam? Wiem, że chcę całe swoje życie związać z muzyką i z kontaktem z innymi ludźmi, ale co by było gdybym postanowiła zostać..bo ja wiem..lekarzem. Już oczami wyobraźni widzę rozanielone oczy rodziców chwalących moje osiągnięcia i genialny wybór zawodu. A ja chcę być tylko skromnym radiowcem zamkniętym w małym pokoiku z kubkiem kawy w ręku o 7 rano. Teraz powinno paść pytanie: po co ja wogóle wzięłam taki temat pasta. Proste. Bo od rana usłyszałam wyrzut matki mówiącej: jeśli nie weźmiesz się do pracy, to niczego nie osiągniesz. Wiem że miała rację, ale ja naprawdę robię swoje. Potem powiedziała, że mój plan na przyszłość jest do niczego. Może i w tym przypadku też miała rację, ale jestem pewna, że wolę mieć zawód w którym się spełnię niż taki w którym utonę...

poniedziałek, 8 grudnia 2008

Monday - the day I hate

Nienawidzę poniedziałków. Szczególnie tych, w które spóźniam się na zajęcia. Dzień przywitał mnie nad ranem szarymi chmurami. Jak na złość czego bym sobie dziś nie wymyśliła to każdy krzyżuje mi plany. Jednym z czynników jest dzisiejsze wyjście na spektakl. Bo niby jestem humanistką, bo my niby elita i nam wypada. Ja szczerze pieprzę co w takim przypadku mi wypada a co nie! I nie wciskajcie mi tu kitu, że nie mam racji. Nie róbcie z nas wszystkich do cholery znawców sztuki i miłośników kultury. Ja może i jestem, ale nie jak się mnie zmusza. No, ale cóż.. pójdę jak ten kozioł ofiarny, wysiedzę swoje i wyjdę.

niedziela, 7 grudnia 2008

Początek

Początki bywają trudne. A właściwie zazwyczaj takie są. To kolejna próba zaprowadzenia bloga. Inne zostały porzucone. Dlaczego próbuję kolejny raz? Może dlatego, jestem za leniwa żeby pisać normalny. Normalne - zeszytowe - też porzuciłam. Przydałoby się napisać coś o sobie, tak na dzień dobry. Jestem zielonooką nastolatką zamieszkującą małe, prowincjonalne miasteczko. Życie mija mi na siedzeniu w licealnej ławiej. Mogę poszczycić się garstką prawdziwych, wypróbowanych przyjaciół, ludzi niesamowitych chociażby dlatego, że ze mną wytrzymują. To naprawdę czasem nie takie łatwe. Mogę też dodać, że kocham. Właśnie to rozjaśnia mi ciemne dni. Moją szarość dnia, która chodzi za mną krok w krok. Ta notka to chyba dobry początek. A napewno wystarczający.