sobota, 3 kwietnia 2010

Definicja miłości

Czy ktoś w ogóle wie jaką definicję ma miłość?Szukając w pierwszym lepszym słowniku trafimy na "Miłość to silne uczucie pomiędzy dwojgiem ludzi...". To bardzo okrojona i ogólnikowa wersja. Będąc jeszcze dzieckiem wierzyłam, że miłość to, owszem nie zaprzeczam, uczucie, które poznaje się po "motylkach w brzuchu". Wiem, że to może brzmi głupio, ale wmawiając sobie to i poznając różnych chłopaków faktycznie je czułam. Jednak dorastając zrozumiałam coś więcej. Miłość to nie motylki w brzuchu. Miłość to chęć zasypiania i budzenia się u boku kochanej osoby, to miły uśmiech i dobre słowo słyszane podczas długiego dnia, to poranny kubek kawy, czuły sms, chęć manifestowania siebie i swoich uczuć, umiejętność przyznania się do porażki w każdym aspekcie, tolerowanie swoich wad, znajdywanie w sobie masy zalet i chęci do działania, to możliwość wypłakania się i wypowiedzenia wszystkich żalów, możliwość narzekania i wyklinania całego świata, wspieranie ukochanego i cieszenie się jego szczęściem, możliwość znalezienia porady a gdy nie wierzysz w siebie dodania otuchy. Tak więc, miłość to nie tylko uczucie, to coś więcej. I tak naprawdę nikt z nas nie może podać jej jednoznacznej definicji ponieważ dla każdego brzmi ona inaczej. W każdym razie - znacie już moją ;) A jaka jest Wasza?

Wesołego jajka!

czwartek, 1 kwietnia 2010

Mam w dupie...

Mam wszystko gdzieś. Mam dość ludzi. Każdy jest ważniejszy ode mnie. Wszystko jest ważniejsze ode mnie. Bo ja przecież nie mam potrzeb ani uczuć, prawda? Bo kiedy ktoś nagle czegoś chce, to Maxiara jest na miejscu, wytrzaśnie kasę znikąd, wynajdzie czas nie mając go, na wszystko ma ochotę. A czy ktoś pomyśli o mnie? Pomyśli też o moich potrzebach?

Może pojedziemy na koncert? Zależy mi.
Przepraszam, nie mam czasu bo jutro mam tyyyle roboty.
Pomożesz wybrać mi sukienkę?
Przepraszam, nie mam czasu.
Pomożesz zorganizować mi urodziny?
Przepraszam, ale wszystko właśnie poszło się je**ć.
Pójdziesz ze mną na prelekcję?
Przepraszam, teraz muszę się wyspać.
Pojedziemy w weekend do Warszawy?
Przepraszam, ale znowu nie mam czasu.
Załatwisz mi bilety?
Przepraszam, ale nie mam jak bo nie mam czasu.

To takie szlachetne , że ludzie potrafią używać słowa 'przepraszam'. Tylko dlaczego używają go zawsze gdy chcą mi odmówić? Czy ja naprawdę proszę o tak wiele? Czy to wymaga tylu wyrzeczeń? Ja nawet koszta pokryć mogę... Tak naprawdę proszę jedynie o poświęcenie mi kilku godzin. Czy to tak dużo?

Zapewne po przeczytaniu tej notki ludzie staną się dla mnie fałszywie mili. Nagle znajdą masę czasu (choć parę godzin wcześniej go nie mieli) i chęci do niesienia mi pomocy. Nie chcę jej. Sama dam sobie radę. Nie potrzebuję waszej złudnej, wymuszonej pomocy. Nie rozumiem tylko jednego faktu... czym ja sobie na to zasłużyłam...