środa, 28 grudnia 2011

Podsumowanie roku 2011

No i nastał czas podsumowania tegorocznych 365dni. Przyznam, że zbierałam się do tego jak pies do jeża. Czemu - nie wiem. Podsumowanie czas zacząć!
2011 rok był ciekawym czasem. Obiecuję, że już nigdy nie będę narzekać na brak zwrotów akcji. No dobra, chyba się zapędziłam. Faktycznie, ten czas obfitował w wiele zwątpień, zaskoczeń, problemów z wyborem życiowej drogi i wieczornych rozterek. Z pewnością nie był nudny ani, tym bardziej, leniwy. 
Matko, jaki debil powiedział, że Filologia polska to banalny kierunek. Znajdę go i spiorę mu dupsko. Tyle roboty ile dają mi tu zajęcia i sesje to chyba w życiu nie miałam. Niejednokrotnie mam ochotę wyć, chodzić po ścianach i powiesić się (co zresztą widać było we wrześniu). Jednym słowem - kto marzy o świętym spokoju niech na fp się nie wybiera. Mimo wszystko nadal uważam, że wybór był słuszny. Z radością realizuję się na dwóch specjalizacjach. Z myślą - jakoś to będzie - kroczę do celu.
Przyjaciele jak zwykle okazali się niezwykli. Krąg powiększył się o Vykk'a - witamy! Mam dziwne wrażenie, że są niezniszczalni skoro wytrzymują ze mną już tyle lat :) Cieszę się, ze wciąż mogę na nich liczyć pomimo częstego braku czasu, humoru czy zwyczajnie możliwości spotkania. Kocham Was i nic tego nie zmieni. Przede wszystkim dziękuję Wam z całego serca za to, że jesteście. I tak, wiem, piszę to po raz setny, ale jest za co. Wierzcie mi.
W tym roku mam wrażenie, ze coś zgubiłam. Coś z siebie, coś wielkiego i ważne. Straszliwie pragnę to odzyskać i szukam jak szalona, ale bez skutków. Czasem wydaje mi się, ze to mam, ale nagle to odczucie ulatuje i szukam na nowo. Chciałabym to złapać i schować do kieszeni. A tym czasem - nie mogę. 
Zdarzało mi się w siebie wątpić, szukać sensu w tym co robię, gubić się, modlić o powodzenie czy odpowiedź. Zazwyczaj, pomimo łez i trudności, starałam się iść do przodu. Cokolwiek mną kierowało - chciałabym żeby trwało przy mnie bez końca i pozwalało walczyć nadal. Uporze - dziękuję Ci również.
Tak więc wygląda moje podsumowanie 2011 roku. A na koniec: jaki tak naprawdę był ten czas? Szybki, zdradziecki, często bolesny, pełny wzlotów i upadków, łez, irytacji, uporu i dążenia do celu. Był również pełen radości, zaskoczenia, cudownych momentów, spokoju. Czy chciałabym bym się powtórzył? Tak. Pomimo wielu wyrzeczeń i rozterek był to jeden z najlepszych lat mojego życia. Po raz trzeci dziś dziękuję.

1 komentarz:

Dark Mind pisze...

U Ciebie też rok obfitował z "zwroty akcji, rozterki i inne "atrakcje"" Coś w tym musi być ;) A jak chcesz świętego spokoju - to nie idź na fp ;*