Wczoraj przeglądając magazyn fotograficzny, urzekły mnie zdjęcia przepełnione emocjami, fotografie przedstawiające zwykłych ludzi. To niesamowite, że fotografowie (bo nie chodzi mi tylko o fotografików) potrafią znaleźć, w prostej i kompletnie zwyczajnej sytuacji, coś godnego do uwiecznienia. Mnie wydaje się to okropnie trudne. Zrobić zdjęcie czemuś co jest zwyczajne i wprawić tym w osłupienie masę ludzi. Kiedy wracajac po południu autem rozejrzałam się po ulicach zauważyłam że mnóstwo takich zdarzeń po prostu nas otacza. Trzeba tylko patrzeć. Trzeba otworzyc oczy...po czym otworzyć oczy raz jeszcze. Nie patrzeć przez pryzmat nijakości i stereotypów. Być niewzruszonym wobec trendów i narzucanych przez ogól kanonów. Być sobą. Zastanawia mnie co czuje fotograf. Może niesamowitość zatrzymanej przez siebie chwili? Może to, że kiedyś jego zdjęcie zrobi wrażenie na kimś ważnym i wypromuje go na szczyty sławy? Może, że robi coś dobrego i wspaniałego. Mnie chyba nigdy nie będzie dane poczuć tego tak naprawdę. Mimo, że złapię aparat i pstryknę kilka fotek. Nie będzie w tym magii. Do tego potrzeba talentu i zmysłu. Chcę tu kogoś zacytować: "lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku/ tak smaku /
w którym są włókna duszy i chrząstki sumieni". I chociaż strasznie nie lubię Herberta, to raz zgadzam się z nim w zupełności.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz