poniedziałek, 27 kwietnia 2009
Czy ja wiem...
Nie, właściwie to jestem pewna, że nie wiem. Nie wiem co mysleć, ciągle się martwię. A i bok częściej boli, choć dość słabo jak na jego możliwości. Nienawidze tego uczucia. A wszystko toczy się w mojej głowie. Ech, brat ledwo daje radę z tym wszystkich, choć coraz lepiej mu idzie, ojciec ma operację, a matka...jak to matka. W moim mózgu toczy się zażarta bitwa na smierć i życie. Wyższą koniecznością jest wszystko obmyslić na tyle skrupulatnie żeby nic nikomu się nie stało. Jak to ktoś kiedyś powiedział: "Niestety nikt nie wie co to jest ta wyższa konieczność i jak zatrzymać toczący się proces zagłady". Ostatnio nie mam żadnych refleksji na żaden temat. Brakuje mi tego. Mm czasem takie, jakby to nazwać, złote mysli. Myślę, że nawet całkiem trafne. Ostatnio nie mam prywatności. Nawet czasu na nią nie mam. A czasem mam nawet za dużo czasu, tak dużo, że możnaby go kroić nożem na kawałki. Ale co zrobić z tak dużą ilością czasu szczególnie gdy wszystko co ważne, pilne i potrzebne już dawno zrobione? Pozostaje tylko patrzeć się w sufit i wzdychać. Żartuję. Pozostaje tylko zaprzątnąć czymś głowę na tyle mocno by nie mysleć o tym, że można robić coś innego. Wiem zawiłe. Dzisiaj raczej pieprzę tak bez sensu bo... bo dziwnie mi. Tak jak dawno dziwnie nie było. I nie jest to ani skrajnie złe ani skrajnie dobre uczucie. Tylko co z nim zrobić? Zakopac po łóżkiem? Schować do szafy? Zamknąć w łazience? Chyba trzeba je przeczekać lub rozstrzygnąć
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz